Trzynasty Tydzień Zwykły – Piątek
8. ZWYCZAJNE UMARTWIENIA
1. Uczta u Mateusza. Umartwienie dowodem miłości Boga i bliźniego.
2. Umartwienia w życiu codziennym. Duch ofiary w wykonywaniu obowiązków.
3. Wielkoduszność i duch umartwienia. Spotkanie z Panem dzięki umartwieniu.
8.1 Św. Mateusz w dzisiejszej Ewangelii (Mt 9, 9-13) opowiada, że kiedy odpowiedział na wezwanie Jezusa, przygotował w swoim domu ucztę, w której uczestniczyła reszta uczniów i wielu celników i grzeszników, być może jego starych przyjaciół. Widząc to, faryzeusze powiedzieli: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? Jezus usłyszał te słowa i sam im odpowiedział, że nie potrzebują lekarza zdrowi ludzie, ale ci, którzy się źle mają. A następnie powtórzył słowa proroka Ozeasza: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (Oz 6, 6). Pan nie odrzuca składanych Mu ofiar, kładzie jednak nacisk na to, że winna im towarzyszyć miłość, która ma swe źródło w dobroci serca i która ożywia wszelkie działania chrześcijan, a w sposób szczególny uwielbienie Boga.
Faryzeusze, wierni wykonawcy Prawa, nie zaprawiali składanych ofiar przyjemną wonią miłości bliźniego i miłości Boga. Pan powie słowami proroka Izajasza: Ten lud (…) sławi Mnie tylko wargami, podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie (Iz 29, 13; por. Mt 15, 8). Swoim pytaniem podczas uczty u Mateusza wykazują brak zrozumienia dla innych gości oraz brak starania o to, aby przybliżyć ich do Boga i Prawa, którego są tak wiernymi wykonawcami. Osądzają innych z bardzo wąskiego punktu widzenia i z braku miłości. „Wolę cnoty aniżeli wyrzeczenia – mówi innymi słowami Jahwe do ludu wybranego, który okłamuje samego siebie przez formalne obrzędy zewnętrzne.
– Dlatego mamy praktykować pokutę i umartwienie jako prawdziwe dowody miłości do Boga i bliźniego”[1].
Nasza miłość do Boga wyraża się w aktach czci i uwielbienia, ale także we wszystkich czynnościach dnia, w drobnych umartwieniach, które uszlachetniają to, co czynimy, i które zanoszą do Pana nasze pragnienia wyrzeczenia i podobania Mu się we wszystkim.
Gdyby zabrakło tego głębokiego nastawienia, materialne powtarzanie tych samych aktów nie przedstawiałoby wartości, gdyż brakowałoby im najgłębszego sensu: małe ofiary, które codziennie staramy się składać Panu, rodzą się z miłości i ze swej strony ożywiają naszą miłość.
Duch umartwienia, tak jak chce tego Pan, nie jest czymś negatywnym ani nieludzkim. Nie jest to postawa odrzucania tego, co dobre i szlachetne w korzystaniu z dóbr ziemskich. Duch umartwienia jest wyrazem nadprzyrodzonego panowania nad ciałem i rzeczami stworzonymi, nad dobrami, stosunkami ludzkimi i pracą. Umartwienie, dobrowolne lub takie, które przychodzi niezależnie od naszej woli, nie oznacza zwyczajnego pozbawienia się czegoś, ale wyraz miłości, ponieważ „każdemu może się zdarzyć cierpienie z braku czegoś, ale umiejętność znoszenia go cechuje dusze wielkie”[2], które bardzo umiłowały.
Umartwienie nie jest zwykłym umiarkowaniem, pohamowaniem zmysłów i zachowaniem równowagi, ale jest prawdziwym wyrzeczeniem się, umożliwieniem życia wewnętrznego w naszej duszy, z uwagi na chwałę, która ma się w nas objawić (Rz 8, 18).
8.2 Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary... Dlatego główną dziedziną naszych umartwień winno stanowić to, co się odnosi do naszych stosunków z innymi. Powinniśmy ustawicznie zajmować postawę miłosierną, podobnie jak Chrystus był miłosierny wobec ludzi napotkanych na swej drodze. Szacunek dla tych, z którymi codziennie obcujemy w rodzinie, w pracy, na ulicy, pobudza nas do umartwienia i nim kieruje. Ono każe nam umilać życie szczególnie tych, którzy cierpią cieleśnie lub moralnie, świadczyć im drobne usługi, wyrzekać się pewnej wygody na ich korzyść.
To umartwienie pobudzi nas do przezwyciężenia mało optymistycznego stanu ducha, który w sposób nieunikniony wpływa na innych, do uśmiechu również w czasie trudności, do unikania tego wszystkiego, co drobne, ale co może być przykre dla najbliższego otoczenia, do przebaczania i usprawiedliwiania. W ten sposób będzie również umierała miłość własna, tak głęboko zakorzeniona w naszym jestestwie, nauczymy się pokory. Ta zwyczajna postawa, która każe nam być przyczyną radości dla innych ludzi, może być owocem jedynie głębokiego umartwienia ducha, gdyż „dla wielu może nie być tak trudne wzgardzenie jedzeniem i piciem lub odpoczynkiem. Ale niewielu może znieść obrazę, jakiś uszczerbek albo przykre słowo...”[3].
Pan chce, byśmy umieli dostrzec Go także w tym, co On dopuszcza, ale co w jakiś sposób przeczy naszym upodobaniom, planom lub zainteresowaniom. Są to umartwienia bierne, które znosimy podczas ciężkiej choroby, wśród problemów rodzinnych, nie mających łatwego rozwiązania, w znaczniejszych przeciwnościach w pracy. Częściej jednak, niemal codziennie, zderzamy się z drobnymi przeciwnościami i nieprzewidzianymi trudnościami, które pojawiają się w pracy, w życiu rodzinnym i w ustalonym porządku dnia. Przez te właśnie okazje, których w pierwszej chwili nie chcemy przyjąć, możemy powiedzieć Panu, że Go kochamy. Mała czy duża przeciwność, ale przyjęta z miłością i ofiarowana Panu, przynosi pokój i radość pośród cierpienia. Nie przyjęta – pozostawia duszę w niezadowoleniu i smutku, bądź w wewnętrznym buncie, który oddala ją od Boga i od innych ludzi.
Innym polem umartwień, poprzez które okazujemy Bogu naszą miłość, jest przykładne wykonywanie naszych obowiązków. Należą do nich: rzetelna praca i nie odsuwanie na potem niemiłych obowiązków, zwalczanie lenistwa umysłowego, dbałość o drobne rzeczy, troska o porządek, o punktualność, ułatwianie pracy swoim współpracownikom i ofiarowanie zmęczenia, które wywołuje każda solidna praca.
Poprzez te drobne zwycięstwa w pracy i w stosunkach z innymi pokazujemy przy każdej okazji, że kochamy Pana nade wszystko i – co najważniejsze – ponad siebie samych. Poprzez te umartwienia wznosimy się ku Niemu, bez nich - pełzamy po ziemi. Te drobne ofiary składane w ciągu całego dnia nakłaniają duszę do modlitwy i napełniają ją radością.
8.3 Pan domaga się od nas ofiary z miłości. Umartwienie nie znajduje się na pierwszej linii walki przeciwko niebezpieczeństwu grzechu, który grozi niechybnym upadkiem. Mieści się ono w szerokim polu wielkoduszności, ponieważ jest umiejętnością wyrzeczenia się tego, co nie obraża Boga. Nie jest umartwiony ten, kto nie obraża, ale umartwiony jest ten, kto kocha. Praktykowanie zwyczajnych umartwień w życiu głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia – przypominał św. Paweł pierwszy chrześcijanom z Koryntu (1 Kor 1, 18).
Miłość do Pana każe nam panować nad wyobraźnią i pamięcią, odsuwając próżne myśli lub wspomnienia. Każe nam panować nad zmysłowością i nad dążeniem do dobrobytu jako głównej racji życia. Umartwienie każe nam pokonać lenistwo przy wstawaniu, trzymać wzrok i inne zmysły na uwięzi, zachowywać umiarkowanie w jedzeniu i piciu, a także unikać kaprysów. Chodzi tu także o umartwienia cielesne stosowane za poradą kierownika duchowego.
Czasami koncentrujemy się na niektórych umartwieniach, dając im pierwszeństwo przed innymi, przywiązując większą wagę do tych, które są lepszym wypełnianiem obowiązków wobec Boga, które pomagają nam praktykować miłość bliźniego i starannie wykonywać swoje obowiązki. Czasami może być pożyteczne zapisanie sobie niektórych z nich, przypominanie ich sobie w ciągu dnia i polecanie Aniołowi Stróżowi, by pomógł nam je praktykować. Zważywszy skłonność każdego człowieka do zapominania i znużenia, może nam być pomocne zastosowanie pewnych środków ku pamięci. Te drobne wyrzeczenia w ciągu dnia, zaplanowane albo zrodzone spontanicznie, stanowią potężną broń, która pomoże nam w zdobyciu, najpierw na jednym polu, a potem na innym, nawyku umartwienia. Chodzi tu o najróżnorodniejsze pomysły, uwzględniające naszą skłonność do sprzeciwiania się i zapominania o Krzyżu. Człowiek umartwiony przekona się o prawdziwości obietnicy Jezusa: kto straci swe życie z Mego powodu, znajdzie je (Mt 10, 39). W ten sposób spotkamy się z Nim pośród świata, wśród naszych zajęć i poprzez nie. „Powiedział przyjaciel do swego Umiłowanego, aby zapłacił mu za czas spędzony w jego służbie. Umiłowany zliczył myśli, pragnienia, płacze, niebezpieczeństwa i prace poświęcone z miłości i dodał do tego rachunku wieczną szczęśliwość, i w zapłacie swemu przyjacielowi oddał samego Siebie”[4].
[1] Św. Josemaría Escrivá, Bruzda, 992. [2] Św. Augustyn, O dobru małżeństwa, 21, 25. [3] Św. Jan Chryzostom, O kapłaństwie, 3, 13 [4] Bł. Raimundus Lullus, Księga Przyjaciela i Umiłowanego: brewiarz mistyczny, 64.