24. ŚW. STANISŁAWA KOSTKI*
WSPOMNIENIE
1. Pierwszeństwo powołania Bożego przed planami ludzkimi.
2. Istota powołania.
3. Nie sprzeciwiać się woli Bożej.
24.1 „Modlitwa jego była ustawiczna, nigdy bowiem Boga z oczu nie tracił, kojarzył pracę z modlitwą i modlitwę z czynem. Był tak ściśle zjednoczony z Bogiem, że nieraz całe godziny spędzał na modlitwie”[1]. Takie świadectwo o piętnastoletnim wówczas Stanisławie daje powiernik jego duszy z czasów wiedeńskich, o. Fatio. Dalej mówił, że rozmowa z Bogiem była dla Stanisława całkowicie naturalnym procesem jego religijnego życia. „Nie była na pokaz. Nie wynikała z posłuszeństwa regulaminowi gimnazjum cesarskiego, lecz była potrzebą jego duszy”[2]. Pobyt w wiedeńskim kolegium jezuickim to czas pełnego rozkwitu życia wewnętrznego Stanisława. Ponieważ w ciągu dnia nie mógł poświęcać tyle czasu na modlitwę, ile pragnął, modlił się nocą, w swoim pokoju.
Jego ojciec, Jan Kostka, który dbał, aby w jego domu żyły tradycje szlacheckie, starał się też, by synowie zdobyli wykształcenie pozwalające im po powrocie do kraju zająć właściwą pozycję społeczną. W rodzinie Kostków byli kasztelanowie, posłowie królewscy, senatorowie, był też biskup. Taką też przyszłość Jan Kostka widział dla swoich synów.
Jest czymś naturalnym, że rodzice snują plany co do dzieci, które powierzył im Pan. Czasami te matczyne i ojcowskie plany są prawdziwymi powieściami, na kartkach których zaplanowane są najdrobniejsze nawet kroki. Ewangelia na dzisiejsze wspomnienie mówi nam o pewnym wydarzeniu z życia naszego Pana. Mając dwanaście lat pielgrzymował On razem z Maryją i Józefem do Jerozolimy. Kiedy wszyscy wybrali się w drogę powrotną, zauważono, że nie ma Jezusa. Maryja i Józef wrócili do miasta i po długich poszukiwaniach odnaleźli Go w świątyni. Przy ich spotkaniu ma miejsce scena, która jest podwójnym przykładem dla chrześcijan. Z jednej strony ukazuje się miłość Maryi i Józefa wobec Jezusa, a z drugiej wyższość służby Bogu nad innymi obowiązkami. Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto Ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiecie, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”[3].
Trwogą ściskało się serce Maryi: jej Syn zagubił się w wielkim mieście. Ma dopiero dwanaście lat, jest jeszcze chłopcem, co mogło Go zatrzymać? Szukali Go trzy dni, a kiedy Go znaleźli, On pyta: Czemuście Mnie szukali? Słowa Jezusa zaskoczyły Jego świętych rodziców. Nie zawierają one jednak wymówki, a są wielką nauczką dla nas. Konieczne jest, aby podporządkować serce spełnianiu woli Bożej. Zachowanie Maryi i Józefa pokazuje nam jeszcze inną naukę: oni nie zrozumieli tego, co im powiedział, ale to w żadnym stopniu nie oddzieliło ich od Jezusa. Nie poczuli się dotknięci ani nie pomyśleli, że nie są potrzebni w Bożych planach – ich odpowiedź była pełna wierności właśnie dlatego, że własny rozum podporządkowali Bożym zamiarom, chociaż ich nie pojmowali. Powrócili do Nazaretu z Dzieckiem, a Maryja chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Rozważała je i we wszystkim odkrywała wolę Bożą. Z bólem serca poszukiwali Go aż do trzeciego dnia. Pan pozwala na cierpienie tych, których tak bardzo miłuje. On też cierpiał. Lecz było to konieczne, aby nauczyć nas, że uczucia – nawet tak szlachetne i wzniosłe jak miłość do własnej rodziny – nie powinny uniemożliwiać spełniania woli Bożej. W ten sposób kochane osoby też uczestniczą w zasługach naszego oddania.
24.2 Powołanie jest inicjatywą Bożą i jest ono skierowane do konkretnej osoby – wezwanej po imieniu – to znaczy, że z łaską Bożą osoba zainteresowana, i tylko ona, powinna zadecydować o swojej odpowiedzi: ecce ego, quia vocasti me[4], oto jestem: przecież mnie wołałeś.
Powołanie jest darem, wielkim prezentem od Boga. Jeżeli tak się na nie patrzy – ze spojrzeniem nadprzyrodzonym – zostanie ono przyjęte jako niezmierny przywilej dla tego, kto został wezwany i w pewien sposób również dla tych, którzy są z nim złączeni więzami przyjaźni czy pokrewieństwa. Dzięki Bogu w większości przypadków krewni i przyjaciele osób wezwanych przez Pana wykazują zrozumienie, chociaż czasami potrzebują więcej czasu na to, aby głębiej pojąć wspaniałość powołania. Więzy rodzinne, chociaż są ważne, nie mają charakteru absolutnego. Podobnie jak dziecko wzrasta coraz bardziej ku dojrzałości oraz samodzielności ludzkiej i duchowej, tak rozwija się i umacnia jego szczególne powołanie, które pochodzi od Boga. Rodzice powinni uszanować to powołanie i ułatwić dzieciom odpowiedź na nie. Trzeba uzmysłowić sobie, że pierwszym powołaniem chrześcijanina jest „pójście za Jezusem”. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien[5].
Św. Stanisław Kostka jest patronem dzieci i młodzieży. Kościół przeniósł obchody jego święta na 18 września, by u początku każdego roku szkolnego upraszać za jego wstawiennictwem błogosławieństwo dla dzieci i młodzieży. Jednocześnie takie usytuowanie święta uświadamia nam, że cały proces kształcenia i wychowania, formacji ludzkiej i chrześcijańskiej, powinien zmierzać do tego, by młody człowiek mógł jak najpełniej odpowiedzieć swym życiem na Boże powołanie. Żeby potrafił je właściwie rozpoznać i wielkodusznie powiedzieć Chrystusowi „tak”. „Zostać uczniem Chrystusa oznacza przyjąć zaproszenie do przynależenia do rodziny Bożej, do życia zgodnego z Jego sposobem życia: Kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką (Mt 12,50). Rodzice powinni uszanować i przyjąć z radością oraz wdzięcznością skierowane do któregoś z dzieci wezwanie Pana do pójścia za Nim w dziewictwie dla Królestwa niebieskiego, w życiu konsekrowanym lub w posłudze kapłańskiej”[6].
Św. Stanisława na drodze powołania umacniała codzienna Msza święta i cotygodniowe przystępowanie do sakramentów świętych. „Już wigilia Komunii świętej była dla niego dniem bardzo uroczystym. W tym dniu dłużej niż zwykle przebywał na modlitwie i przygotowywał się przez post”[7]. Stanisław ukochał Eucharystię i wiedział, że nie ma ważniejszego wydarzenia na świecie niż Msza święta. Wszechmocny Bóg Ojciec, Stwórca całego stworzenia, poprzez ofiarę swojego Syna staje się chlebem dla wszystkich ludzi pragnących przyjąć Go do swoich serc.
24.3 Dom rodzinny św. Stanisława był przykładnym domem polskim i katolickim. Brat Świętego – Paweł Kostka wspomina: „Rodzice chcieli, byśmy byli wychowani w wierze katolickiej, zaznajomieni z katolickimi dogmatami, a nie oddawali się rozkoszom. Co więcej, postępowali z nami ostro i twardo, napędzali nas zawsze – sami jak i przez domowników – do wszelkiej pobożności, skromności i uczciwości, tak żeby nikt z otoczenia, z licznej również służby, nie mógł się na nas skarżyć o rzecz najmniejszą. Wszystkim tak jak rodzicom wolno było nas napominać...”[8]
Wychowanie w duchu katolickim oparte na dobrych tradycjach narodowych, dbałość o poziom wiedzy i kultury sprawiają, że dzieci wyrastają na ludzi świadomych swoich możliwości, potrafiących z proponowanych im przez świat dróg wybrać tę, która jest najlepsza. „Proście Boga, aby wasze dzieci potrafiły w przyszłości wybrać drogę zgodną z Bożym planem wobec nich. Pozostawcie im swobodę wyboru, jeśli usłyszą Boże powołanie do radykalnego naśladowania Jezusa Chrystusa. Dzieci nie są waszą własnością. Zostały wam powierzone przez Boga na pewien czas. Waszym zadaniem jest wychować je w wolności, jakiej potrzebują, aby móc odpowiednio podjąć własne zadania”[9].
Z prawa naturalnego wynika, że rodzice pragną dla swych dzieci tego, co najlepsze. Oprócz dania im życia, wychowania, środków niezbędnych do rozwoju fizycznego i intelektualnego, więzy pokrewieństwa skłaniają ich do chętnego poświęcenia nawet najbardziej osobistych spraw dla ukochanych osób.
Wielu rodziców ulegle akceptuje wolę Boga wobec własnych dzieci, inni bardziej lub mniej stanowczo sprzeciwiają się podając rozmaite przyczyny: czasem logiczne i zrozumiałe, a czasami z domieszką egoizmu. Może jednak zdarzyć się i taka reakcja, która nie ma nic wspólnego z roztropnością, a która może bardziej ukazuje brak zmysłu nadprzyrodzonego. Usprawiedliwiając się na różne sposoby: tym, że dzieci są za młode, aby iść za powołaniem Bożym, aby podejmować równie angażujące decyzje albo tym, że nie posiadają należytego życiowego doświadczenia, niektóre rodziny ulegają diabelskiej pokusie stwarzania takich trudności, które niemalże uniemożliwiają wytrwanie osoby powołanej, poważnie obrażając tym Boga.
Faktem jest, że niektóre wymogi powołania mogą być trudne do zaakceptowania, jeśli nie spojrzymy na nie z nadprzyrodzonego punktu widzenia. Kiedy syn lub córka przedstawia swoim rodzicom chęć opuszczenia rodzinnego domu w celu otrzymania specyficznej formacji i poświęcenia większej ilości czasu sprawom apostolskim, rodzice się skarżą, że dziecko tak wcześnie opuszcza ich dom. A przecież zdarza się bardzo często, że sami wysyłają dzieci, nawet bardzo młode, gdzieś daleko, w związku z nauką czy pracą. Wtedy pozwalają im na to, a nawet zachęcają, bo jest to realizacja ich własnych planów. Bywa też, że młodzi, będąc pełnoletnimi, opuszczają rodzinny dom, aby pokierować własnym życiem według własnych planów i skłonności. Trzeba jednak pamiętać, że dla chrześcijanina rzeczy najważniejsze znajdują się w sferze nadprzyrodzonej. Jak pisał w XII wieku św. Bernard: „Jeśli Bóg czyni wasze dziecko swoim, co w tym wszystkim tracicie wy i co traci ono? Jeśli je kochacie, powinniście cieszyć się, że idzie do Ojca i to takiego Ojca”[10].
Św. Stanisław, będąc już w nowicjacie zakonu jezuitów w Rzymie, szedł razem z ojcem Emanuelem Saa do kościoła Santa Maria Maggiore i gdy tamten go zapytał, czy kocha Maryję, Stanisław bez namysłu odpowiedział: „Dlaczego mnie pytasz, przecież to Matka moja”[11]. Miłość i czułość do Maryi pozwalały temu Świętemu przetrwać trudne chwile niezrozumienia ze strony najbliższych, trud wędrówki do Rzymu po ucieczce z Wiednia i wreszcie doprowadziły go do upragnionych bram klasztoru. Jeśli zwrócimy się do Niej, nic z tego, czego pragnie dla nas Jej Syn, nie będzie dla nas niemożliwe.
* Stanisław urodził się w Rostkowie na Mazowszu w końcu grudnia 1550 roku. Wychowany w atmosferze religijnej, odznaczał się głęboką pobożnością. Razem z bratem został wysłany do szkół jezuickich w Wiedniu. Cudownie uzdrowiony z ciężkiej choroby przez Matkę Najświętszą, postanowił wstąpić do Towarzystwa Jezusowego. Opuścił więc potajemnie Wiedeń w roku 1567 i przez Dylingę udał się do Rzymu, gdzie został przyjęty do nowicjatu przez św. Franciszka Borgiasza. Zmarł w Rzymie w nocy z 14 na 15 sierpnia 1568 roku w opinii świętości.
[1] S. Bońkowski, Święty Stanisław Kostka, Płock 1986, s. 148. [6] Katechizm Kościoła Katolickiego, 2233. [7] Boero, Życie św. Stanisława, s. 35. [8] W. Zaleski, Święci na każdy dzień, Warszawa 1995, s. 549. [9] Św. Jan Paweł II, Przemówienie w Sankt Polten (Austria), 20 VI 1998. [10] Św. Bernard z Clairvaux, w: J. M. Cejas, La vocación de los hijos, Madryt 1988. [11] Warszewicki, Vita, s. 19.