25. ŚW. MATEUSZA
APOSTOŁA I EWANGELISTY*
ŚWIĘTO
1. Odpowiedź św. Mateusza na wezwanie Pana. Nasza odpowiedź.
2. Radość z powołania.
3. Powołanie apostolskie.
25.1 Św. Marek, św. Łukasz i sam św. Mateusz opowiadają w swoich Ewangeliach o powołaniu tego ostatniego Apostoła zaraz po uzdrowieniu paralityka z Kafarnaum. Prawdopodobnie tego samego dnia lub w dniu następnym Jezus udał się na brzeg jeziora, a za Nim poszła wielka rzesza ludzi[1]. I po drodze przechodził obok miejsca, gdzie płacono cło za przewóz towarów z jednego regionu do drugiego. Mały port na jeziorze, Kafarnaum, był miasteczkiem graniczącym z regionem Perea, leżącym po drugiej stronie Jordanu.
Mateusz jako celnik był w służbie Heroda. Nie był urzędnikiem, lecz poborcą podatków. Funkcja ta była źle widziana, a nawet pogardzana wśród ludzi, chociaż równocześnie była kusząca ze względu na możliwość łatwego wzbogacenia się, którą dawała. Należy przypuszczać, że celnik ten miał dobrą pozycję, gdyż mógł wydać wielkie przyjęcie u siebie; a była spora liczba celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu[2].
Jezus, przechodząc, zaprosił go, aby poszedł za Nim. Mateusz wstał i poszedł za Nim[3]. Była to odpowiedź natychmiastowa i wielkoduszna. Mateusz, który zapewne poznał Jezusa przy innej okazji, czekał na tę wielką chwilę i przy pierwszej sposobności nie wahał się porzucić wszystkiego i pójść za Nim. Jedynie Bóg wie, co tego dnia przeżywał Mateusz i tylko Apostoł mógłby nam powiedzieć, co takiego zobaczył w Jezusie, że natychmiast pozostawił stół opłat i poszedł za Nim. „Wykazując dojrzałą decyzję i prawie bezzwłocznie pozostawiając wszystkie sprawy życiowe, przez swoje doskonałe posłuszeństwo potwierdzał, że Pan wezwał go w stosownej chwili”[4]
Moment i sytuacja, w których Pan wchodzi do duszy i domaga się bezgranicznego oddania, są przewidziane przez Opatrzność Bożą i dlatego są najstosowniejsze. Często dzieje się to w młodym wieku i właśnie wtedy dla danej osoby jest najodpowiedniejszy moment pójścia za Panem. Innych ludzi Chrystus wzywa w wieku dojrzałym, w najróżnorodniejszych sytuacjach rodzinnych, w pracy itd. Wraz z powołaniem Bóg udziela łaski, żeby na nie chętnie odpowiedzieć i zachować wierność do końca. Może się też zdarzyć, że kiedy się mówi Panu nie, z nadzieją powiedzenia tak w przyszłości, taka chwila już się nie powtórzy, gdyż wszelki opór wobec łaski czyni serce zatwardziałym. Jest także możliwe, że Pan nie będzie już po raz drugi przechodził obok, że nie powtórzy już swojego miłosnego zaproszenia. Dlatego św. Augustyn wzywał wszystkich wiernych, by odpowiadali na łaskę, kiedy Bóg jej udziela; i dodawał: Timeo Jesum praetereuntem et non redeuntem, boję się, iż Jezus przejdzie i nie wróci.
Na każdego z nas Pan spogląda uważnie, niezależnie od naszego wieku czy stanu. Wiemy, że Jezus Chrystus przechodzi obok nas, patrzy na nas i zwraca się do nas w sposób szczególny. Wzywa nas, byśmy szli za Nim z bliska, a równocześnie pozostawia nas – w większości przypadków – zaangażowanych w życie społeczne, w pracę, w rodzinę... „Zastanów się, pełen podziwu i wdzięczności, nad słowem Ducha Świętego: elegit nos ante mundi constitutionem – wybrał nas przed założeniem świata, ut essemus sancti in conspectu eius – abyśmy byli święci przed Jego obliczem.
Niełatwo jest być świętym, ale też nie tak trudno. Być świętym to być dobrym chrześcijaninem – upodabniać się do Chrystusa. Im ktoś jest podobniejszy do Chrystusa, tym lepszym jest chrześcijaninem, tym bardziej należy do Chrystusa, tym bardziej jest świętym.
– A jakie mamy środki? Te same, co pierwsi wierni, którzy ujrzeli Jezusa bądź poznali Go dzięki opowiadaniom Apostołów lub Ewangelistów”[5].
25.2 Aby uczcić dzień swojego powołania i podziękować za nie, św. Mateusz wydał wielkie przyjęcie, na które zaprosił swoich przyjaciół, z których wielu uważano za grzeszników. Ten gest odzwierciedla radość nowego Apostoła z powodu powołania Bożego, które jest tak wielkim dobrem, że powinniśmy radować się z niego zawsze. Jeżeli będziemy zwracać uwagę na wyrzeczenie, którego wymaga wszelkie zaproszenie Chrystusa do naśladowania Go w sposób zdecydowany, może ogarnąć nas smutek, jak owego bogatego młodzieńca, który niechciał opuścić swoich bogactw i odszedł zasmucony[6]. Myślał jedynie o tym, co ma opuścić. Nie zaznał cudu przebywania z Chrystusem i służenia za narzędzie dla wielkich rzeczy. „Może wczoraj byłeś jedną z tych osób zgorzkniałych, zawiedzionych w swych ludzkich ambicjach. Dzisiaj, od kiedy On wkroczył w Twoje życie – dzięki Ci, mój Boże! – śmiejesz się i śpiewasz, i wszędzie promieniejesz uśmiechem, Miłością i szczęściem”[7].
Ten, kto został powołany przez Jezusa Chrystusa – a wszyscy zostaliśmy powołani, nie powinien przypominać owej postaci, o której wspomina Jezus przy końcu przypowieści o synu marnotrawnym: starszego brata, który pozostał w gospodarstwie ojca, był pracowity, nie opuszczał granic ojcowskich posiadłości, który był wierny, ale bez radości, bez miłości do swego młodszego brata, powracającego po długiej nieobecności. Jest to żywy obraz sprawiedliwego, który nie potrafi zrozumieć, że możliwość służenia Bogu i cieszenia się z Jego przyjaźni i obecności już oznacza ciągłe święto. Nie rozumie, że w tej służbie sam Bóg stanowi nagrodę, że służyć, oznacza królować. Bóg oczekuje od nas radosnej służby, nie z przymusu, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg[8]. Kiedy służymy Panu, kiedy odpowiadamy tak na Jego wezwania, zawsze jest dosyć powodów do świętowania, do dziękczynienia, do radości.
Św. Mateusz stał się wyjątkowym świadkiem życia i działalności Nauczyciela. Nieco później został wybrany na jednego z Dwunastu, aby iść za Panem wszędzie: słuchał Jego słów, patrzył na Jego cuda, był wśród najbliższych, którzy sprawowali Ostatnią Wieczerzę i był przy ustanowieniu Eucharystii, słyszał także testament Pana o przykazaniu miłości i towarzyszył Chrystusowi w Ogrodzie Oliwnym, gdzie wraz z innymi uczniami rozpoczął Kalwarię trwogi, zwłaszcza gdy opuścił Jezusa. Nieco później zaznał radości Zmartwychwstania, a potem Wniebowstąpienia, otrzymał nakaz głoszenia Dobrej Nowiny aż po krańce ziemi. Jeszcze później, z uczniami i Najświętszą Maryją Panną, otrzymał ogień Ducha Świętego podczas Zielonych Świątek. Pisząc Ewangelię będzie wspominał tak wiele miłych chwil spędzonych przy Nauczycielu. Zrozumiał, że warto żyć przy Chrystusie. Jakże inaczej wyglądałoby to wszystko, gdyby owego ranka pozostał przy swoim stole celnika i gdyby nie poszedł za Jezusem! Nasze życie – doskonale to wiemy – warte jest trudu, jeżeli przeżywamy je przy Chrystusie, w coraz większej wierności i odpowiedzi na łaskę. Jeżeli na każde wezwanie, które kieruje do nas Jezus, odpowiadamy chętnie i z radością.
25.3 W uczcie wydanej przez Mateusza wzięli udział jego przyjaciele i bliscy znajomi. Niektorzy byli celnikami. Faryzeusze i uczeni w Piśmie szemrali między sobą i mówili uczniom Jezusa: Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?[9] Na marginesie tego tekstu św. Hieronim zaznacza żartobliwie, że musiało to być święto grzeszników.
Nauczyciel wziął udział w uczcie w domu nowego ucznia. A uczynił to z radością, wykorzystując tę sposobność do zdobycia sobie sympatii przyjaciół Mateusza. Jezus, do którego doszły owe złośliwe komentarze faryzeuszów, odpowiedział im w sposób pełen mądrości i prostoty: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają[10]. Wielu z obecnych na uczcie poczuło, że Pan ich akceptuje i zapewne po upływie pewnego czasu ochrzciło się i zostało wiernymi chrześcijanami. Pan uczy nas swoim przykładem otwartości na wszystkich, żeby zdobyć wszystkich. „Ponieważ zbawczy dialog nie zważał na zasługi tych, z którymi go nawiązywano ani na owoce, które miał wydać, bo nie zdrowym potrzeba lekarza (Łk 5,31), dlatego słuszną jest rzeczą, aby również nasz dialog nie był skrępowany żadnymi granicami i nie był obliczony na naszą korzyść...”[11]. Nikt nie może nam być obojętny; im większa istnieje potrzeba, tym większe powinno być nasze zaangażowanie apostolskie, tym większe środki ludzkie i nadprzyrodzone powinniśmy stosować. Zastanówmy się dzisiaj, podczas naszej modlitwy, czy jesteśmy otwarci na wszystkich, również na tych, którzy wydają się być dalecy od naszych przekonań i naszego chrześcijańskiego sposobu myślenia i światopoglądu.
„Masz rację. – Gdy się spogląda ze szczytu – piszesz mi w liście – jak okiem sięgnąć, w promieniach wielu kilometrów nie widać równiny: za górą piętrzy się następna góra. A jeżeli tu i ówdzie krajobraz łagodnieje, zaraz podnosi się mgła i ukazuje się nowa góra, przedtem zasłonięta. Takie są, takie właśnie mają być widnokręgi twego apostolstwa: musicie przejść przez cały świat. Ale nie ma dla was gotowych dróg... Sami musicie je wydeptać własnymi stopami”[12].
Podziękujmy dzisiaj Apostołowi za Jego Ewangelię, którą nam zostawił. Czytajmy ją z pobożnością, aby coraz lepiej poznawać Jezusa i nauczyć się Go kochać z całej naszej duszy.
* Św. Mateusz, Apostoł i Ewangelista, urodził się w Kafarnaum i kiedy Jezus wezwał Go do grupy Dwunastu, pełnił funkcję poborcy podatków. Tradycja jednomyślnie widzi w nim autora pierwszej Ewangelii, napisanej po aramejsku i przełożonej potem na język grecki. Według Tradycji nauczał i poniósł męczeństwo na Wschodzie, być może w Persji.
[4] Św. Jan Chryzostom, Homilie do Ewangelii wg św. Mateusza, 30, 1. [5] Św. Josemaría Escrivá, Kuźnia, 10. [7] Św. Josemaría Escrivá, Bruzda, 81. [11] Św. Paweł VI, Encyklika Ecclesiam suam, 74. [12] Św. Josemaría Escrivá, Droga, 928.