Trzydziesty Trzeci Tydzień Zwykły – Poniedziałek
85. PAN NIGDY NIE ODMAWIA SWEJ ŁASKI
1. W chwilach ciemności módlmy się z zwiększą żarliwością.
2. Kierownictwo duchowe jest naturalną drogą działania Bożego w duszy.
3. Potrzeba wiary i nadprzyrodzonego spojrzenia w kierownictwie duchowym.
85.1 Kiedy Jezus zbliżył się do Jerycha – czytamy w dzisiejszej Ewangelii[1] – jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał.
Niektórzy Ojcowie Kościoła zwracają uwagę, iż ten ślepy u bram Jerycha jest obrazem „tych, którzy nie znają blasku światłości wiecznej”[2], gdyż dusza czasem może przeżywać chwile zaślepienia i ciemności. Szeroka droga, którą kiedyś człowiek zobaczył, może okazać się kręta i niejasna, a to, co dawniej było światłem i radością, teraz zamieniło się w ciemność i smutek. Często taka sytuacja spowodowana jest grzechami osobistymi, których następstwa nie zostały usunięte, albo brakiem odpowiedzi na łaskę: „może kurz, który wznosimy po drodze – nasze wady – tworzy ciemną chmurę, która nie przepuszcza światła”[3]. Kiedy indziej Pan dopuszcza tę trudną sytuację, aby oczyścić duszę, aby wzrosła w pokorze i w ufności wobec Niego. W tej sytuacji jest rzeczą naturalną, że wszystko jest trudniejsze, i że diabeł zamierza jeszcze bardziej pogłębić smutek i wykorzystać chwilę nieporządku wewnętrznego.
Co powinniśmy uczynić, jeżeli kiedyś znajdziemy się w takim stanie? Uczy nas tego ślepy z Jerycha – Bartymeusz, syn Tymeusza[4]: zwrócić się do Pana, który jest zawsze blisko, więcej się modlić, aby ulitował się nad nami. Chociaż wydaje się, że Pan idzie dalej swoją drogą, a my pozostajemy z tyłu, to jednak On nas słyszy. Nie jest daleko. Możliwe jest jednak, że przydarzy się nam to, co Bartymeuszowi: Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Niewidomy napotykał coraz większe trudności, kiedy chciał zwrócić się do Jezusa. Podobnie i my, „kiedy chcemy zwrócić się do Boga, te same słabości opanowują serce, zaciemniają rozum, niepokoją ducha i chcą zagłuszyć głos naszych modlitw”[5]. Daje o sobie znak ciężar słabości lub grzechu.
Naśladujmy przykład ślepca z Ewangelii: Lecz on jeszcze głośniej wołał; «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną». „Otóż tak: ten, którego tłum upominał, by zamilkł, podnosi jeszcze większy głos; tak samo powinniśmy postąpić my (...), im większy jest zamęt wewnętrzny, im większe trudności napotykamy, tym silniejsza modlitwa winna wychodzić z naszego serca”[6].
Zdawało się, iż Jezus minie wołającego i skieruje się dalej ku Jerozolimie. On jednak zatrzymał się na drodze i polecił, by przyprowadzono ślepca. Bartymeusz zbliżył się, a Jezus mu powiedział: „Co chcesz, abym ci uczynił?”. „Ut videam – abym przejrzał, Panie”. Jezus mu odrzekł: „Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła”. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga.
Czasem niełatwo jest rozpoznać przyczyny sytuacji duchowej, w której wszystko wydaje się trudniejsze. Chociaż nie znamy źródeł, znamy jednak lekarstwo: modlitwę. „Kiedy w twojej duszy jest noc i odczuwasz, że w swej ślepocie drży ona z niepokoju, wtedy dąż do Światła, jak ślepy Bartymeusz. Powtarzaj, krzycz, nalegaj coraz głośniej: Domine, ut videam! – Panie, abym przejrzał!... I twoim oczom ukaże się dzień, i będziesz mógł się cieszyć światłem, którego On ci użyczy”[7].
85.2 Jezus, Pan wszystkiego, mógł leczyć chorych – mógł dokonać każdego cudu – w sposób, który uważał za stosowny. Jednych uzdrowił słowem, prostym gestem, na odległość... Innych etapami, jak tego ślepego, o którym mówi nam św. Jan[8]. Dziś bardzo często niesie duszom światło poprzez innych. Kiedy Mędrcy znaleźli się w ciemnościach, ponieważ zniknęła gwiazda, która ich prowadziła z daleka, czynią to, co podpowiada rozsądek: pytają kogoś, kto powinien wiedzieć, gdzie narodził się król żydowski. Pytają o to Heroda. „My, chrześcijanie, nie potrzebujemy zwracać się ani do Heroda, ani do mędrców tego świata. Chrystus dał swemu Kościołowi prawdziwą naukę oraz łaskę płynącą z Sakramentów. Zadbał także o to, aby nam nie zabrakło osób, które będą nas prowadzić i strzec, ustawicznie przypominając nam naszą drogę (...). Dlatego jeśli Pan dopuści, abyśmy znaleźli się w ciemnościach nawet w tych małych rzeczach, jeśli czujemy, że nasza wiara nie jest mocna, idźmy do dobrego pasterza (...), który oddaje swe życie za innych, a słowem i czynem pragnie okazać, że jest przepełniony miłością. Może on także jest grzeszny, ale zawsze ufa w przebaczenie i miłosierdzie Chrystusa”[9].
Nikt nie może prowadzić samego siebie bez nadzwyczajnej pomocy Boga. Brak obiektywności w patrzeniu na samych siebie oraz namiętności utrudniają, może nawet uniemożliwiają, znalezienie tych ścieżek, czasami wąskich, ale bezpiecznych, które prowadzą nas w dobrym kierunku. Dlatego od bardzo dawna Kościół, jako dobra Matka, doradzał ten środek postępu wewnętrznego, którym jest kierownictwo duchowe. Nie czekajmy na nadzwyczajne łaski w życiu codziennym i w tych dniach, kiedy bardziej potrzebujemy światła i jasności, jeżeli nie chcemy korzystać z tych środków, które Pan dał nam do dyspozycji. Ileż razy Jezus oczekuje szczerości i uległości duszy, żeby móc dokonać cudu! Pan nigdy nie odmawia swojej pomocy, jeżeli zwracamy się do Niego w modlitwie i korzystamy ze środków, poprzez które rozlewa swoje łaski.
Św. Teresa pisała z pokorą właściwą świętym: „Ustawiczną powinna być nasza modlitwa za tych, którzy dają nam światło. Co byłoby z nami, gdybyśmy ich nie mieli wśród takich nawałnic, jakie się dziś srożą nad Kościołem?”[10] Również św. Jan od Krzyża mówił: „Ten, kto chce pozostawać bez podpory i przewodnika, jest jak drzewo, które stoi samo i bez gospodarza w polu, i chociaż ma wiele owoców, zrywają je przechodnie i nie pozostaje na nim nic na czas zbiorów.
Drzewo pielęgnowane i strzeżone przez swego właściciela przynosi owoce w spodziewanym czasie.
Dusza sama, bez nauczyciela, która posiada cnotę, jest jak zapalony węgiel; raczej się ochładza aniżeli rozpala”[11].
Zwracajmy się do Pana z tym żarliwszą modlitwą, im większe są przeszkody wewnętrzne lub zewnętrzne, które chcą nam uniemożliwić zwrócenie się do Jezusa, kiedy przechodzi On obok nas. Nie zaniedbujmy korzystania z tych zwykłych środków, poprzez które On dokonuje tak wielkich cudów.
85.3 Naszym celem przy korzystaniu z kierownictwa duchowego jest poznanie woli Bożej wobec naszego życia i utożsamienie się z nią. Przypomnijmy sobie nawrócenie św. Pawła: pomimo nadzwyczajnych okoliczności jego powołania, Pan chciał mu towarzyszyć w normalnej drodze, czyli kształtować go i przekazywać mu swoją wolę przez inne osoby. Ananiasz nałożył na niego ręce i natychmiast jakby łuski spadły z jego oczu i odzyskał wzrok[12].
„O, jak wielką łaską jest mieć kierownika duszy. Szybciej postępuje się w cnocie, jaśniej poznaje wolę Bożą, wierniej ją wypełnia, idzie drogą pewną i bezpieczną. (...) Bóg dał mi tę łaskę dość późno – zwierza nam się bł. Faustyna Kowalska – ale cieszę się nią bardzo, widząc, jak Bóg się skłania do życzeń kierownika”. I dodaje co usłyszała w czasie modlitwy od Jezusa: „Kapłan, kiedy Mnie zastępuje, to nie on działa, ale Ja przez niego, życzenia jego są życzeniami Moimi. – I dodała – Widzę, jak Jezus broni Swych zastępców. Sam wchodzi w ich działanie”[13]. W osobie, która nam pomaga w kierownictwie duchowym, upatrujemy samego Chrystusa, który naucza, oświeca, leczy i karmi naszą duszę, by dalej podążała prostą drogą. Bez tego zmysłu nadprzyrodzonego, bez tej wiary, kierownictwo duchowe będzie pozbawione mocy. Zamieni się w coś zupełnie innego, może w wymianę poglądów. Ten środek jest wielką pomocą i dodaje sił, kiedy rzeczywiście pragniemy poznać wolę Bożą i przyjąć ją za swoją. Nie szukajmy w kierownictwie duchowym kogoś, kto by mógł rozwiązać nasze sprawy doczesne. Może ono pomóc nam w ich uświęceniu, ale nigdy w ich organizowaniu i rozwiązywaniu. To nie jest jego zadanie.
Świadomość, iż poprzez osobę, która cieszy się szczególną łaską Bożą, zwracamy się do samego Chrystusa, powinna wpływać na naszą ufność, delikatność, prostotę i szczerość w korzystaniu z tego środka. Bartymeusz zwrócił się do Jezusa jak ktoś, kto zwraca się ku Światłu, Życiu, Prawdzie, ku Drodze. Tak samo powinniśmy czynić i my, gdyż ta osoba jest narzędziem Pana, poprzez które udziela nam On łask podobnych do tych, które byśmy otrzymali, gdybyśmy Go spotkali na drogach Palestyny. W ciągłości kierownictwa duchowego kształtuje się dusza. Stopniowo, przy upadkach i zwycięstwach, wznosimy nadprzyrodzony gmach świętości: „Czy widziałeś, jak wznoszono ten wspaniały, imponujący budynek? – Cegła po cegle. Tysiące. Ale jedna za drugą. – A także worki z cementem, również jeden za drugim. I kamienie na fundamenty, niewiele znaczące w porównaniu z ogromem całości. – I sztaby żelaza. – I robotnicy pracujący dzień po dniu, zawsze o tych samych godzinach... Widziałeś, jak wznosił się ten wspaniały, imponujący gmach? – Stworzyła go potęga rzeczy drobnych!”[14]. Obraz maluje się kolejnymi pociągnięciami pędzla, książkę pisze się strona po stronie, z cierpliwą miłością, a lina zdolna udźwignąć wielkie ciężary spleciona jest z nieskończonej ilości cienkich nitek.
Jeżeli dobrze będziemy korzystać z kierownictwa duchowego, odczujemy pełnię radości jak Bartymeusz, który, wielbiąc Boga, podążył drogą wraz z Jezusem.
[2] Św. Grzegorz Wielki, Homilie na temat niedzielnych perykop ewangelicznych, I, 2, 2.
[3] Św. Josemaría Escrivá, To Chrystus przechodzi, 34.
[5] Św. Grzegorz Wielki, dz. cyt., I, 2, 3.
[7] Św. Josemaría Escrivá, Bruzda, 862.
[9] Św. Josemaría Escrivá, To Chrystus przechodzi, 34.
[10] Św. Teresa z Ávila, Księga życia, 13, 21.
[11] Św. Jan od Krzyża, Dichos de luz y de amor, Madryt 1966, s. 956-964.
[13] Św. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, 331.
[14] Św. Josemaría Escrivá, Droga, 823.